Łukasz ratował innym życie. Teraz sam potrzebuje ratunku

0
18198

Łukasz wie, że nie ma piękniejszego uczucia niż uratowanie komuś życia. Jeszcze niedawno mknął karetką na sygnale do zasłabnięć i wypadków, niosąc pomoc jako ratownik medyczny. Przeganiał śmierć, ratując dorosłych i małe dzieci. Dziś sam potrzebuje ratunku, bo umiera! Jedyną szansą, aby zatrzymać postęp śmiertelnej choroby, jest podanie leku. Nie ma czasu, bo jeśli choć trochę się spóźnimy – nie będzie już kogo ratować!

Trzaśnięcie drzwi karetki, szalony bieg, reanimacja. Tak 2 lata temu wyglądało życie Łukasza. Ratownictwo medyczne było dla niego nie tylko pracą, ale też pasją i powołaniem. Barczysty, wysportowany, odważny, a jednocześnie pełen ciepła i spokoju – był stworzony, by być ratownikiem. Miał wtedy 27 lat i całe życie przed sobą. Dziś ma 29 i nie jest w stanie sam wstać, usiąść, podnieść się z łóżka. Gdy się go podnosi, leci przez ręce jak kłodę lub rozsypane po torze kręgle. Coraz gorzej mówi, bełkocze. Choroba zaatakowała mięśnie, odpowiedzialne za ruch, połykanie, mowę. Jeśli doprowadzi do paraliżu tych, które odpowiadają za oddychanie – to będzie koniec.

Zaczęło się od drżenia rąk i nóg, które wziął za przemęczenie, efekt pracy w dzień i nocy. Przecież był młody, prowadził zdrowy tryb życia – dieta, siłownia. Lekarz zapisał mu wtedy wapń i magnez. Objawy miały minąć. Tak się nie stało. Zdrętwiałe ręce, z których wypadały klucze i kubek, wiotkie nogi. Zaniepokojony Łukasz pojechał do szpitala. To tam, w tak dobrze znanym miejscu, do którego codziennie przywoził ludzi walczących o życie, zawalił się jego świat.

SLA. Stwardnienie zanikowe boczne. Choroba śmiertelna, polegająca na umieraniu komórek nerwowych, odpowiedzialnych za pracę mięśni. Chory na SLA przestaje się ruszać, mówić, jeść. Na końcu kona w mękach, umierając przez uduszenie.

Tu możecie więcej przeczytać i wspomóc Łukasza w walce: https://www.siepomaga.pl/lukaszkaras

PODZIEL SIĘ

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here