Zawód: Mikołaj. O tym jak to jest być Mikołajem

0
337
fot. Archiwum Mikołaja

Jak wiemy Mikołaj ma wielu swoich wysłanników, którzy ogłaszają się to tu, to tam i chętnie przyjdą do nas z pomocą w obdarowywaniu prezentami najmłodszych. Udało nam się spotkać takiego wysłannika Św. Mikołaja i podpytać, jak wygląda jego praca.

Drogi Mikołaju dysponujesz naprawdę pięknym brzuchem. Czy stosujesz jakąś specjalną dietę przez cały rok?

Brzuch jest hodowany od nowa, każdego roku. Niestety to konieczność, bo nikt nie wynająłby Mikołaja bez brzucha. Można by powiedzieć, że w pewnym sensie mój brzuch mnie utrzymuje. Aby wyhodować sobie na święta pokaźnych rozmiarów brzuch zjadam duże ilości słodyczy, co przychodzi mi z łatwością. Bo bardzo lubię słodycze (śmiech).

A z potraw wigilijnych co jest twoim przysmakiem?

Najbardziej lubię pyszną, jakże słodką, kutię

– Jak dzieci reagują na widok Mikołaja, który z wielkim worem prezentów przychodzi do nich do domu?

-Najczęstsza reakcja to euforia, radość i zaciekawienie. I to jest właśnie najpiękniejsze w byciu Mikołajem. Wszyscy go kochają i czekają na niego niecierpliwie.

– Jak dużo prezentów trzeba rozdać?

Może nawet całe tony. Tyle, ile jest do rozdania, tyle rozdaje.

A jaki był najcięższy prezent, który musiałeś udźwignąć?

-… zestaw ciężarów do ćwiczeń kulturystycznych

– A czy kiedyś obdarowałeś kogoś rózgą?

– Tak, teściową (śmiech)

– Czy zdarzył się kiedyś „nietrafiony prezent” i jak sobie z tym poradziłeś?

– Tak, zdarzyło się kiedyś, że chłopiec dostał mnóstwo prezentów, ale z rozpakowywaniem kolejnego i kolejnego był coraz bardziej markotny. Po otwarciu ostatniego prawie się rozpłakał. Okazało się, że nie ma Xbox-a, którego tak bardzo chciał mieć. Pierwsze, co wpadło mi do głowy, to zapytać czy napisał do mnie kartkę z prośbą o ten prezent, a on na to: Nie! Bo ja jeszcze słabo umiem pisać. Powiedziałem mu wtedy, by przez najbliższy rok potrenował pisanie i za pośrednictwem rodziców wysłał mi list. Trochę się rozpromienił, a dodatkowo dostał zachętę do nauki pisania.

 – O co najczęściej pytają dzieci?

Dzieci, jeśli odda im się inicjatywę, zazwyczaj zalewają mnie natłokiem pytań. Myślę, że większość z nich zapomniałem, ale najfajniejsze zostały mi w głowie, takie jak te natury technicznej: A gdzie Mikołaju zaparkowałeś sanie? A jak nie ma śniegu, to jak tymi saniami jeździsz? Kilkakrotnie zostałem zapytany, czy mam panią Mikołajową, albo co robię z tym ogromem czasu między świętami jednego roku a świętami roku następnego.

– No to powiedz nam, gdzie parkujesz sanie i jak się mieścisz w kominie?

– Sanie z reniferami parkuję zazwyczaj na pobliskim dachu. Zaś wchodzenia przez komin raczej unikam z racji nadmiaru sadzy w szybie, bo jestem uczulony. Wolę zadzwonić dzwonkiem pod oknem, albo zapukać do drzwi, by mnie wpuszczono.

– A takie najbardziej zaskakujące pytanie, które zadało dziecko?

– Hmm…. dlaczego dajesz mi zawsze za duże kapcie? (śmiech)

– Co Mikołaj robi przez resztę roku?

Po tak ciężkim wysiłku, jakim jest rozdawanie prezentów w okresie świątecznym, odpoczywam… razem z Mikołajową.

– O której Mikołaj wraca do domu w Wigilię?

– Zazwyczaj około 22.00.

– Kto towarzyszy Mikołajowi przy rozdawaniu prezentów?

Zazwyczaj proszę o pomoc domowników. Bywa jednak, że rozdaję prezenty w galerii handlowej, albo dla dzieci pracowników jakiejś firmy, wtedy często centrala przydziela mi do pomocy elfy.

– Czy lubisz swoją pracę?

– Oczywiście! Żadna nie daje tyle satysfakcji i dziecięcego uśmiechu.

A jak można się z Tobą skontaktować?

– Oczywiście pisząc listy do Laponii. Ale poszedłem też z duchem czasu i można do mnie zadzwonić pod numer telefonu: 539 999 986.

– Dziękuję za rozmowę

– Dziękuję

PODZIEL SIĘ

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here