Właścicielka prywatnego żłobka do miasta: Nie niszczcie tego, co dobrze prosperuje

1
609
Designed by Freepik

Na wtorkowej sesji głos zabrała właścicielka prywatnego żłobka Ślimaczek, której w grudniu urząd miasta dał wypowiedzenie lokalu, w którym prowadzi placówkę. Wstępnie lokal miała oddać w trybie natychmiastowym już od nowego roku, ale ostatecznie miasto chce przejąć placówkę w czerwcu i zrobić tutaj żłobek państwowy. Wielu upatruje się w tym zemsty miasta, za głośną przegraną w sądzie dotyczącą dotacji. – Zdziwiona jestem zatem, że tuż po korzystnym dla nas wyroku Sądu w sprawie zaniżanych przez lata dotacji dla zielonogórskich przedszkoli niepublicznych, Władze Miasta Zielona Góra uaktywniły się w tym zakresie i nie mogąc znaleźć innego punktu zaczepienia wysłały mi informację nakazującą zwrot zajmowanego budynku w trybie natychmiastowego wypowiedzenia umowy – mówiła podczas sesji Wioletta Poźniak- Bartkowiak. Podkreślała jednocześnie, że największą niepubliczną firmę edukacyjną w Zielonej Górze. – Skupiam 200 dzieci w wieku od 6 miesiąca życia do 14 lat, zatrudniam 52 pracowników, współpracuję z wieloma firmami zewnętrznymi. W 2009 roku odpowiedziałam na apel Prezydenta Miasta Zielona Góra- Janusza Kubickiego, w sprawie tworzenia z prywatnych środków niepublicznych przedszkoli, w zamian za ustanowioną przez Radę Miasta Zielona Góra na prośbę Pana Prezydenta 100 % dotację dla dzieci uczęszczających do tych przedszkoli. Na tym oparłam swój biznesplan, a okazało się, że już od 2010 r. dotacje były zaniżane. 
Nigdy nie usłyszałam słowa „dziękuję za pomoc” – mówiła właścicielka Ślimaczka. Poniżej możecie przeczytać cały Listo otwarty, który przedstawiła podczas sesji rady miasta.

 

LIST OTWARTY

Od 2009 r. prowadzę na terenie Miasta Zielona Góra działalność oświatową. Forma prowadzonej działalności to spółka cywilna, jako umowa pomiędzy osobami fizycznymi. W 2013 r. strony tej umowy zawarły z Miastem Zielona Góra umowę na dzierżawę nieruchomości z przeznaczeniem na żłobek niepubliczny. W listopadzie 2017 roku do naszej spółki przystąpił trzeci wspólnik, a następnie ze spółki wystąpiła jedna osoba. W wyniku tej zmiany spółka nadal funkcjonowała i funkcjonuje pod tym samym numerem NIP i REGON. Spółka jako umowa nie uległa rozwiązaniu – trwa nadal. O zmianach tych poinformowałam Miasto już w grudniu 2017 r oraz w sierpniu 2018 r. Przez blisko rok od wejścia w życie aneksu do umowy spółki, również i Miasto Zielona Góra, nie znajdowało żadnych powodów do wypowiedzenia umowy dzierżawy. 
Zdziwiona jestem zatem, że tuż po korzystnym dla nas wyroku Sądu w sprawie zaniżanych przez lata dotacji dla zielonogórskich przedszkoli niepublicznych, Władze Miasta Zielona Góra uaktywniły się w tym zakresie i nie mogąc znaleźć innego punktu zaczepienia wysłały mi informację nakazującą zwrot zajmowanego budynku w trybie natychmiastowego wypowiedzenia umowy. 
Prowadzę z powodzeniem największą niepubliczną firmę edukacyjną w Zielonej Górze-skupiam 200 dzieci w wieku od 6 miesiąca życia do 14 lat, zatrudniam 52 pracowników, współpracuję z wieloma firmami zewnętrznymi. 
W 2009 roku odpowiedziałam na apel Prezydenta Miasta Zielona Góra- Janusza Kubickiego, w sprawie tworzenia z prywatnych środków niepublicznych przedszkoli, w zamian za ustanowioną przez Radę Miasta Zielona Góra na prośbę Pana Prezydenta 100 % dotację dla dzieci uczęszczających do tych przedszkoli. Na tym oparłam swój biznesplan, a okazało się, że już od 2010 r. dotacje były zaniżane. 
Nigdy nie usłyszałam słowa „dziękuję za pomoc”. Usłyszałam za to, że „poniekąd okradam rodziców zielonogórskich przedszkolaków”, „ że jestem bezczelna”, że „nie umiem liczyć”, „ że jestem blondynką od dotacji” teraz, że „nie dopełniłam formalności i nie informuję Urzędu Miasta Zielona Góra, o zmianach w spółce”. Czy to już jest słynna obecnie mowa nienawiści, czy tylko próba podważenia mojej wiarygodności jako człowieka i jako lokalnego przedsiębiorcy? 
Zielonogórscy Przedsiębiorcy wygrywają procesy o zaniżane dotacje dla przedszkoli niepublicznych. Czy to oznacza, że Sąd też nie umie liczyć, że nie umie liczyć powołany przez Sąd niezależny biegły sądowy, że wszystkie przedszkola, te które poszły, zgodnie z 
sugestią Pana Prezydenta Kubickiego, do Sądu, jak i te, które teraz otrzymują wypłaty zaniżanych dotacji, bez odsetek w drodze ugód z Prezydentem, również nie potrafią liczyć. Czy my wszyscy ulegamy zbiorowej halucynacji i jesteśmy pazerni, bo żądamy należytych wypłat zagwarantowanych prawem pieniędzy. I to my jesteśmy za to karani, a nie Ci, którzy pozwolili na takie bezprawie. To się dzieje na naszych oczach i za Naszym przyzwoleniem- nas mieszkańców Zielonej Góry. To się dzieje na oczach zielonogórskich Radnych i za Ich przyzwoleniem. Władza w ten sposób skazuje nas na spędzanie lat w sądach. Nad drzwiami do sali plenarnej zielonogórskiego Ratusza widnieje napis „Chwała Miastu w prawie się rządzącym”. Panie i Panowie Radni, zadbajcie o to, aby ten napis był wcielany w życie, bo od podejmowanych przez Was decyzji zależy jakość życia mieszkańców Zielonej Góry. 
Zależy mi, żeby wyjaśnić, że zarzut niepoinformowania Miasta o zmianie w składzie osobowym spółki jest nieprawdziwy, chybiony i nie ma nic wspólnego z treścią umowy. Nadal niezmienne jestem stroną zawartej z Miastem umowy na dzierżawę budynku przy ul. Wojska Polskiego 116 w Zielonej Górze, w którym prowadzę od 2013 r. Niepubliczny Żłobek Ślimaczek. 
Wbrew temu, co urzędnicy miejscy podają do publicznej wiadomości, umowa nie uległa rozwiązaniu, bowiem § 8 ust. 5 umowy nie ma do zaistniałej sytuacji zastosowania. Umowa zatem trwa. 
W treści zapisu, na który powołuje się Miasto jest mowa o spółce, przy czym bez wątpienia nie jest w nim mowa o spółce cywilnej. 
Spółka cywilna jest jedynie umową cywilnoprawną. Spółka cywilna nie jest zatem podmiotem praw i obowiązków. Tym samym nie może być stroną umowy. Stroną są osoby fizyczne, w tym ja. I Miasto też wyraża w kierowanych do mnie pismach tożsame stanowisko, wskazując że stroną umowy są i były osoby fizyczne. 
Zapisy umowy, na które powołuje się Miasto Zielona Góra miałyby zastosowanie w przypadku przekształcenia spółki cywilnej w spółkę prawa handlowego. Taka sytuacja, jak opisana w ust. 4 i 5 § 8 umowy dzierżawy nieruchomości, nie miała jednak miejsca.

Dlatego też umowa dzierżawy z dnia 17 czerwca 2013 roku nie uległa rozwiązaniu ze skutkiem natychmiastowym, bowiem nie ziściło się zdarzenie powodujące możliwość zastosowania § 8 ust. 5 przedmiotowej umowy, zatem trwa ona nadal. Nastąpiły jedynie wewnętrze zmiany osobowe w spółce cywilnej, nie mające skutku wobec osób trzecich – Miasta Zielona Góra.

Przedstawiam fakty. Nie jest to jakaś wiedza tajemna, do której jako zwykli obywatele nie mamy dostępu. Po raz kolejny proszę władze Zielonej Góry aby nie skazywały mnie na kolejne lata spędzane na sądowych korytarzach i w salach rozpraw. Nie niszczcie tego, co dobrze prosperuje, bo w ten sposób niczego nie zbudujecie. 
Ponieważ przez dziesięciolecia, w Zielonej Górze nie powstał żaden miejski żłobek, bo nikt o to nie zadbał, to czy teraz wszystkie niepubliczne placówki, które prowadzą swoją działalność na mieniu miejskim, czeka taki pokaz siły, jaki Władze Zielonej Góry zafundowały moim pracownikom, moim klientom i mnie. Bo szukacie miejsc dla dzieci, których w Zielonej Górze przybywa? 
To nie są europejskie standardy dialogu z mieszkańcami, przedsiębiorcami pracującymi na korzyść lokalnej społeczności, wypełniającymi zadania, które tak naprawdę powinna wypełniać gmina. 
We współczesnym świecie, to dialog społeczny powinien być fundamentem politycznego działania, szacunek władzy do obywatela i obywatela dla władzy, ale też respektowanie niezależności w działalności gospodarczej. Istota demokracji polega na tym, że wszyscy znajdujemy się w jednej przestrzeni, rozmawiamy, nie obrażamy się wzajemnie, bo ktoś ma inne zdanie niż my, nie konfliktujemy dla własnej przyjemności ludzi pomiędzy sobą. Jeżeli ktoś mówi „pomóż”, to pomagamy-bezinteresownie, szczególnie jeżeli chodzi o dzieci. Wówczas wszystkim nam będzie się żyło w Zielonej Górze lepiej.

PODZIEL SIĘ

1 KOMENTARZ

  1. Biznes… Nie idea…
    Moim zdaniem bardziej walczy Pani o swoją kasę, a zdecydowanie mniej o to jaką opiekę gwarantuje Pani swoim podopiecznym.
    Wozilem do Was pierwsze dziecko i na początku było bardzo fajnie… Za czasów dotacji unijnych.
    Niestety jak się skończyły robiło się coraz gorzej…
    Zaczęły się zmiany opiekunek do których dzieci się przywiazaly lub nawet zaczęło ich brakować.
    Po roku zabraliśmy dziecko… z ulgą…
    Po trzech latach, z drugim dzieckiem też zrobiłem podejście…
    Dzień adaptacji wystarczył żeby zrezygnować… Łączone grupy najmłodszych że średnimi (bo braki kadrowe), dyrektorka karmiąca dzieci, a nawet – z opowieści – woźny angażował się w karmienie.
    Młodą opiekunka mówi że są we dwie na dwudziestoro kilkoro dzieci!… Ale jak twierdzi zawsze kilku dzieci nie ma – bo chore…

    A mało nie kosztuje ten żłobek… Kosztował…

    Wszystko przez tą walkę o kasę…

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here