Morze szumi, mewy krzyczą jak influencerki na promocji, a Ty stoisz w kolejce po smażoną rybkę i zerkasz niepewnie na cennik. Czy to dorsz, czy może już łosoś z certyfikatem VIP? W 2025 roku ceny ryby nad Bałtykiem rzeczywiście wzrosły, ale nie dajmy się zwariować – zestaw z dorszem, frytkami i surówką kosztuje dziś średnio od 45 do 65 zł. Da się znaleźć i taniej, i drożej – zależy, czy jesteś w większym kurorcie, czy w urokliwym porcie z dala od tłumów.
Wiele osób narzeka na drożyznę, a Internet lubi wyolbrzymiać – bo przecież paragon grozy to klikbajt, a nie codzienność. Razem z portalem Ślinka cieknie, skupiającym najlepsze restauracje w Polsce, sprawdziliśmy za ile w tym roku zjesz dobrą rybkę. Flądra chodzi po 12-15 zł za 100 g, dorsz w granicach 15-19 zł za 100 g, a halibut czy łosoś potrafią przekroczyć 20 zł za 100 g. Dolicz dodatki – frytki 10-12 zł, surówka kolejne 8-10 zł – i faktycznie robi się z tego 60-80 zł za pełen zestaw. Ale spokojnie, nie każde danie to inwestycja jak kryptowaluty. Nadal można zjeść dobrze, nie zbankrutować i wyjść z uśmiechem od ucha do ucha (i tłustym śladem na serwetce).
Co wpływa na ceny ryby w 2025 roku?
Mniej ryby w morzu = drożej na talerzu
Dorsz bałtycki jest dziś jak legendarny boss w grze – niby istnieje, ale ciężko go złapać. Limity połowowe i ochrona ekosystemów sprawiają, że dostępność lokalnych ryb spadła, a import – głównie z Norwegii – kosztuje więcej. W efekcie ceny hurtowe poszły w górę o kilkanaście procent w stosunku do zeszłego roku. Gastronomia musi to jakoś przerzucić na klientów – stąd widzimy podwyżki, choć nie są to jeszcze widełki z restauracji fine dining w Sopocie.
Sezon, turyści i biznes
Wakacje to czas żniw dla nadmorskich smażalni. Sezon krótki, klientów masa – więc naturalnie ceny są wyższe niż poza sezonem. Pamiętaj, że wiele lokali działa tylko przez kilka miesięcy, a koszty – pracowników, składników, prądu i czynszu – lecą w górę jak dron nad plażą. Czy to oznacza, że każda porcja to sabotaż domowego budżetu? Nie! Warto jednak rozejrzeć się, porównać menu i nie dać się nabrać na rybę „marketową” sprzedawaną jako świeża bałtycka legenda.
Portale wiedzą swoje…
A skoro już mowa o rozeznaniu – tu wjeżdżamy my, cały na gastro. Ślinka Cieknie to miejsce, gdzie znajdziesz nie tylko najlepsze restauracje, ale też street food, viralowe gastro-hity z TikToka i oczywiście te rybne świętości nad morzem. Jeśli jakiś lokal serwuje rybkę tak świeżą, że jeszcze pamięta bałtycką bryzę -szybko się o tym dowiesz.
Ile naprawdę kosztuje ryba w 2025?
Oto uczciwe widełki cenowe nad Bałtykiem:
-
Flądra: 12-15 zł/100 g
-
Dorsz: 15-19 zł/100 g
-
Łosoś, halibut: 20-24 zł/100 g
-
Frytki: 10-12 zł
-
Surówka: 8-10 zł
-
Zestaw (ryba + dodatki): 50-80 zł
Warto pytać o wagę porcji – bo niektóre smażalnie z automatu wrzucają 250-300 g ryby, a inne pytają, ile chcesz. Dobrze też upewnić się, czy ryba jest lokalna, czy importowana – bo jeśli już płacisz, to warto wiedzieć za co.
Co dalej?
Rynek rybny nad morzem nie jest łatwy – walczy o równowagę między ekologią, handlem a oczekiwaniami klientów. Jeśli Unia dalej będzie zaciskać limity połowowe, a inflacja nie odpuści, ceny mogą jeszcze lekko podskoczyć. Ale czy to oznacza koniec rybnych przyjemności? Nie! Wystarczy trochę rozwagi, porównywanie ofert i – jak zawsze – trzymanie się portali, które wiedzą, gdzie dobrze zjeść. Ryba nad Bałtykiem w 2025 roku nadal smakuje jak wakacje – złocista, chrupiąca, z kroplą cytryny i widokiem na fale. Tak, jest drożej niż kiedyś. Ale wciąż da się zjeść dobrze, uczciwie i z uśmiechem. A jeśli szukasz miejsc, gdzie naprawdę warto zostawić swoje złotówki – zaglądaj na Ślinka Cieknie. Tu tropimy najlepsze restauracje, gastro-mity i smakowite newsy. Bo ślinka nie cieknie bez powodu.