Tani tłumacz przysięgły języka niemieckiego: dlaczego niska cena to złe kryterium wyboru?

1
523
fot. materiały prasowe

„Szukam najtańszego tłumacza przysięgłego języka niemieckiego” – takie ogłoszenia regularnie pojawiają się w mediach społecznościowych czy na portalach ze zleceniami dla profesjonalistów i freelancerów. Trudno się oczywiście dziwić zleceniodawcom, że nie chcą przepłacać za wykonaną usługę tłumaczeniową, a już najlepiej, gdyby została ona wykonana bardzo dobrze, terminowo i jak najniższym kosztem. Niestety, te kryteria kompletnie do siebie nie pasują. Tani tłumacz przysięgły języka niemieckiego to zawsze ryzyko dla zlecającego. Dlaczego? Oto najważniejsze argumenty.

Irytujący model współpracy z klientem

Chodzi tutaj przede wszystkim o opóźnienia, niedokładne wycenianie projektów, podawanie terminów realizacji „z sufitu” oraz brak kontaktu z klientem. Niekoniecznie musi to wynikać ze złośliwości tłumacza – często jest tak, że ci najtańsi wykonawcy, bazujący na bardzo niskich marżach, są zmuszeni do obsługiwania ogromnej liczby klientów jednocześnie. Efekt jest taki, że zwyczajnie brakuje im czasu na zadbanie o wysoką kulturę realizacji usługi.

Tanio = drogo?

To wcale nie jest takie dziwne, jak mogłoby się wydawać. Poważnym zagrożeniem dla klientów zlecających usługi tłumaczeniowe najtańszym wykonawcom jest to, że sumarycznie usługa może się okazać znacznie droższa, niż pierwotnie zakładano. Dlaczego? Ponieważ tłumacz nie poświęcił czasu na dokładne przeanalizowanie zlecenia i nie doszacował kosztu swojej pracy. Na etapie rozliczenia może pojawić się żądanie dopłacenia za wykonanie usługi pod groźbą odmowy wydania przetłumaczonych dokumentów.

Wysługiwanie się freelancerami

Jest to problem, o którym rzadko się mówi, choć wszyscy w branży tłumaczeniowej wiedzą o jego istnieniu. Nawet duże, renomowane biura mają nawyk zlecania realizacji różnych projektów podwykonawcom, najczęściej właśnie freelancerom czy nawet studentom kierunków filologicznych. Jest to sprawdzony sposób na obniżenie kosztu pracy, co z kolei pozwala zaproponować klientowi niższą cenę.

Warto natomiast podkreślić, że prawdopodobnie żaden klient zlecający tłumaczenie przysięgłe nie życzyłby sobie, aby jego pisma urzędowe, ważna dokumentacja prywatna czy biznesowa etc. były przedmiotem eksperymentu.

Czy najdroższy tłumacz przysięgły języka niemieckiego gwarantuje brak tych problemów?

Niestety nie jest to takie pewne. W niewielu branżach wysoka cena faktycznie odzwierciedla jakość produktu czy usługi, dlatego generalnie nie powinna ona stanowić jedynego kryterium na etapie analizy poszczególnych ofert. Zwykle sprawdza się zasada, że szukając świetnego stosunku ceny do jakości, należy z góry odrzucić najtańszych i najdroższych wykonawców, skupiając się na „klasie średniej”.

Przykładem biura tłumaczeń, które z jednej strony oferuje klientom atrakcyjne stawki, a z drugiej daje gwarancję profesjonalnej obsługi, jest Exare – cennik biura tłumaczeń mile zaskakuje, co dowodzi, że klienci z ograniczonym budżetem wcale nie są skazani na usługi najtańszych tłumaczy i freelancerów.

Oczywiście przed podjęciem ostatecznej decyzji konieczne jest również prześwietlenie biura tłumaczeń czy indywidualnego tłumacza przysięgłego języka niemieckiego pod kątem doświadczenia, specyfiki zrealizowanych dotychczas zleceń, listy obsłużonych klientów oraz opinii.

PODZIEL SIĘ

1 KOMENTARZ

  1. Co za bzdury są tu wypisane!
    I dlaczego niby ma to być prawda tylko w stosunku do tłumaczy przysięgłych?
    Prawda jest taka, że to co tu opisano dotyczy bez wyjątków wszystkich dziedzin i aspektów współczesnego życia. Oraz dotyczy wszystkich oferentów. I tych najtańszych i tych najdroższych i tych „midle, midle clas” czyli ze średniej półki.
    Jeśli cokolwiek robione jest nie z miłości do innych ludzi – a tylko „dla ludzi” i powodowane jest czystą pazernością i żądzą pieniądza oferenta – to nie może w żaden sposób być dla zwykłego człowieka dobre.
    Ten zamierzchły już dziś PRL był zły. Dlatego, że Państwo próbowało dbać o dobro jego obywateli. W niektórych aspektach życia aż za bardzo dbało. I wtedy wszyscy mieli po równo, czyli wszyscy mieli… gówno.
    Teraz jest inaczej. Mamy wolność i kapitalizm. Teraz niektórzy mogą mieć więcej od pozostałych. Szkoda tylko, że w polskim wydaniu ci „niektórzy” to są tacy, co mają więcej od pozostałych dlatego, że innych swoich ziomków nabijają w butelkę, oszukują i wyzyskują. Ci „niektórzy” to żadni uczciwi, to żadni „przediębiorcy”! To zwykli złodzieje, naciągacze, oszuści i hochsztaplerzy! Na tym polega kapitalizm. Że Państwo Polskie nie dba już o wszystkich swoich obywateli. A to co nie jest prawem zabronione – jest dozwolone.
    Kto uczciwie pracował i był uczciwy kiedyś – jest taki i dziś. I zawsze będzie prawy i uczciwy.
    Komu PRL przeszkadzał w „przedsiębiorczości” – ten dziś jest „biznesmenem” i jest w raju. I zawsze będzie psioczył na aktualnie rządzących. Czy z tych z tej – czy z innej opcji politycznej. Bo przeszkadzają mu w „przedsiębiorczości”. Najlepiej dla nich byłoby, gdyby można było nabierać, oszukiwać i wyzyskiwać innych bez żadnych ograniczeń. Taka „wolna amerykanka”… 😀

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here