Prezydent zamiast chronić zabytek, chce go wypisać z rejestru. Powstanie tu kolejny blok?

3
978
fot. ZielonaNews.pl

Pan prezydent złożył wniosek o wypisanie byłej tłoczni win znajdującej się przy ul. Wrocławskiej z rejestru zabytków. I to po tym jak zgłosiliśmy do budżetu obywatelskiego zadanie związane z remontem dachu  – mówiła dziś, podczas konferencji prasowej, Joanna Liddane jedna z liderek Ruchu Miejskiego. Miejscy aktywiści chcą bronić zabytku. I insynuują, że być może prezydent specjalnie chce doprowadzić obiekt do ruiny, żeby móc ten teren sprzedać deweloperom, albo postawić tutaj parking.

Kiedyś wiele warte. Dziś to strasząca ruina

Stoimy przed całym kompleksem budynków, który był przed wojną, drugim, co do wielkości i ważności, pod względem wytwarzania wina w mieście – mówiła Liddane. Budynek, nie ma co ukrywać, jest ruiną. I z pewnością mało, kto wie, że jest w rejestrze zabytków. Aż żal patrzeć, co tu się dzieje. Powybijane szyby, wewnątrz śmietnisko, brud i niszczejące mury. A kiedyś był to jeden z ważniejszych obiektów w mieście i to z tradycją winiarską. Dlatego, zdaniem społeczników, trzeba ten obiekt chronić. Aktywiści podjęli już nawet pierwsze kroki. Poza propozycją w budżecie obywatelskim, żeby dach wyremontować,  złożyli także do konserwator zabytków pismo o załatanie dachu, żeby zastopować degradację obiektu. – Konserwator nakazał do 30 lipca załatanie tego dachu. Teraz sytuacja wygląda tak, że dzisiaj, 18 lipca, nic się tutaj nie dzieje. Mamy poniekąd informację, że urząd miasta będzie próbował odwoływać się i przeciągać tę strunę – mówiła Liddane.

Stać nas na zabawki, a na remont zabytków już nie?

Ruch Miejski jest przerażony brakiem zainteresowania odnową obiektu i chęcią doprowadzenia go do dalszej ruiny. Zapewnia, że sprawy tak nie zostawi. I apeluje do prezydenta. –  Chcielibyśmy zaapelować do prezydenta miasta, żeby jednak miał świadomość tego, że jeśli ta naprawa nie nastąpi to my jako ruch miejski będziemy prowadzić procedurę o ukaranie tego, który doprowadził ten budynek do ruiny – zastrzega Liddane. Choć podkreśla, że nie zależy jej na tym by miasto płaciło kary, a na tym, by  o obiekt zadbano. – Miasto wydaje pieniądze na dublowanie rożnych zabawek jak np. drugi park linowy w Dolinie Gęśnika za ponad 2 mln zł. Jeśli na takie cele znajdują się pieniądze, to na łatanie zabytków też powinny być – tłumaczy.

A z kolei Anna Dziadek z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami przekonuje, że takie prace wcale nie muszą wiele kosztować. – Chcielibyśmy wyciągnąć rękę w stronę miasta. Chętnie weźmiemy udział w konsultacjach, jeżeli prezydent i urzędnicy się zgodzą i powiemy, jak tanio i profesjonalnie ten obiekt zabezpieczyć. Nie potrzebne tu są żadne miliony złotych, miliony euro. Jest tu potrzebna dobra wola. Sprawa prawnie jest prosta. Obiekt ma właściciela, który ma milion złotych budżetu rocznie. A tu wystarczy kilkanaście tysięcy złotych na zabezpieczenie – przekonywała A. Dziadek. Nie szczędziła także gorzkich słów. – Jest to klasyczny przykład sytuacji, kiedy nie szanuje się tego co mamy – mówiła.

Może restauracja, może muzeum?

Co w takim przypadku mogłoby tu powstać? – Mamy fragment miasta i jakąś historię. Jest w tym potencjał, coś co możemy pokazać turystom. I budować własnie na takich elementach naszą tożsamość. Taka tłocznia mogłaby być miejscem, gdzie pokazujemy stare maszyny, jak wyglądała kiedyś produkcja wina – mówiła Anita Kucharska-Dziedzic, jedna z liderek ruchu. Innym pomysłem jest zagospodarowanie tego miejsca na restaurację, czy kafejkę. Ale o to miejsce trzeba zadbać. A dotąd przez ostatnie kilkanaście lat nikt tego nie zrobił. Mimo, że obiekt jest zabytkiem i powinien podlegać szczególnej ochronie…

Dlaczego zatem zabytku nie chroniono? – – Nie umiemy zrozumieć, dlaczego kilkanaście prezydent nic nie zrobił z budyniem. Nie remontował, ale i nie sprzedał. Tak jakby chciał, żeby obiekt popadł w ruinę. Przecież prywatny inwestor mógłby tu zrobić na przykład restaurację.  Urząd zachował się jak pies ogrodnika, sam nie wziął ale innemu też nie dał.
A może czekano na taki moment, bo duża działka to łakomy kąsek dla dewelopera? – mówią aktywiści.

PODZIEL SIĘ

3 KOMENTARZE

  1. To jest zabytek? Chyba zabytek głupoty! Poniemiecki śmieć natychmiast do wyburzenia! Jeśli konserwator znów będzie stawiala jakieś dziwne przeszkody, trzeba ją wreszcie zmienić!

  2. Pani Konserwator – ja Pani powiem co trzeba zrobić:
    Najpierw nakaz wykonania prac -jeżeli nie pomoże to po wyczerpaniu drogi prawnej w tym zakresie – MANDAT.
    Ja bym Prezydentowi przed wyborami dał stawkę maksymalną – 500 tyś zł

    Kubuś

  3. My, Janusz Kubicki, z Bożej Łaski Prezydent Zielonej Góry (…), byliśmy także tego zdania, iż opuścić należy tron w okolicznościach, w których rozumieliśmy, że oddalenie Nasze przyłoży się do powiększenia szczęścia współziomków Naszych lub też przynajmniej umniejsza ich nieszczęścia (…).
    Czas na zmiany

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here