Gdzie 100 lat temu bawili się zielonogórzanie? Zobacz! (STARE POCZTÓWKI)

2
1866
Resursa dawniej fot. dr Grzegorz Biszczanik

Przed wojną w Zielonej Górze były 53 piekarnie i cukiernie, 33 rzeźników, 74 sklepy, 61 restauracji. Sprzedawano futra, motory i rowery. Było aż 17 stacji benzynowych przy prawie 26 tysiącach mieszkańców. Spędzano wolny czas w kinach, teatrze, bibliotekach, przy akompaniamencie orkiestr. Zajadano się smakołykami serwowanymi w zielonogórskich restauracjach i delektowano się kilkunastoma rodzajami piw. I chociaż Zielona Góra słynie z win, to w przedwojennym Grünbergu uwielbiano piwo. Wczoraj dr Grzegorz Biszczanik zabrał gości Muzeum Ziemi Lubuskiej we wspaniałą podróż w czasie, do obfitującej w barwne życie towarzyskie przedwojennej Zielonej Góry.

Miasto rozrywek

Środowy wykład dra Biszczanika dotyczył lokali rozrywkowych działających w przedwojennym Grünbergu. Korzystano z trzech tego typu miejsc. Były to przede wszystkim budynki i budowle widowiskowe, takie jak teatr. Popularnością cieszyły się także miejsca z elementami rozrywkowo-rekreacyjnymi, takimi jak: kręgielnie, bilard, sale do gry w karty, gondole, łódki, rowery wodne. Jednakże głównym tematem wczorajszego wystąpienia dra Biszczanika były budynki z zapleczem gastronomicznych, a takich w Grünbergu działało około 100. Wykład wzbogacony był wieloma, fascynującymi ciekawostkami, a wszystko to ubarwione pięknymi pocztówkami ze zbioru dra G. Biszczanika, które ilustrowały wykład.

Życie toczyło się w restauracji

W samym centrum miasta było mnóstwo lokali gastronomicznych. Mieszkańcy Grünbergu nie siedzieli w domach. Restauracje i kawiarnie stanowiły centrum ich życia towarzyskiego. Nie chodzono tylko na posiłki, ale po prostu spędzano tam cały dzień. Korzystano przy okazji z ogrodów znajdujących się za budynkami, a także łódek, jeśli lokale znajdowały się w pobliżu zbiorników wodnych, czy kręgielni. Kręgielnie cieszyły się ogromną popularnością wśród mieszkańców Grünbergu. Jedna z nich znajdowała się przy kawiarni „Cesarska Korona” (przy dzisiejszej al. Niepodległości), która posiadała również przepiękny ogród różany. Z kolei restauracja i hotel „Pod Rosyjskim Cesarzem” (przy dzisiejszej ul. B. Chrobrego) słynął z babki ziemniaczanej ze skwarkami. W kawiarni „Hala Rzeszy”, przy ul. H. Sienkiewicza można było zjeść kiełbasę z kapustą za około 10 szylingów. „Kawiarnia wiedeńska” słynęła z czegoś, czego nie sposób znaleźć w żadnym z dzisiejszych zielonogórskich lokali. A mianowicie w wybrane dni z kawiarni korzystać mogły wyłącznie kobiety, które spędzały tam czas plotkując, zajadając się ciepłą czekoladą z żurawiną i pijąc mocną, czarną herbatę. „Winiarnia Alfreda Hoffmana” (ul. Jana III Sobieskiego) serwowała wszystko, co było związane z winem, łącznie z musztardą winną pochodzącą z fabryki mieszczącej się przy ul. Źródlanej. Przy ul. Jana III Sobieskiego znajdował się też inny lokal,  hotel „Pod Trzema Murzynami”, który słynął ze świniobicia i świeżej kaszanki. Inną specjalność serwowała restauracja „Dom Strzelecki”, która uchodziła za jeden z lepszych lokali w mieście. Powodem takiego uznania, było serwowanie dziczyzny. Ponadto posiadała ona muszlę koncertową. Zaś w „Ogrodzie Victorii” (budynek znajduje się obecnie naprzeciwko Lidla przy ul. S. Wyszyńskiego) grała orkiestra na żywo. Organizowano w niej również Sylwestra. Potańczyć można było też w restauracji „Wzgórza Piastowskie” (obecnie siedziba biskupa), która posiadała imponujący parkiet taneczny. „Dolina Luizy” była jeszcze bardziej urokliwa niż obecnie. Znajdowała się tam restauracja z pokojami gościnnymi, a także schronisko młodzieżowe. Ponadto można było popływać łódkami i posłucha muzyki ze specjalnej sceny zlokalizowanej na środku zbiornika wodnego.

Zielonogórskie wino nie było dobre!

Zielona Góra słynie z wina i winorośli, ale zielonogórskie wino wcale nie było takie dobre. Dawni mieszkańcy miasta chętnie żartowali sobie ze skutków picia ich rodzimego wina.Znalezione niedawno, podczas remontu, menu z 1856 roku restauracji „Resursa”(znajdowała się w budynku przy pl. Słowiańskim), nie znajdujemy lokalnego wina, co nie oznacza, że go nie serwowano. Warto wspomnieć ,że „Resursa” słynęła, jako miejsce spotkań ówczesnej elity, była także siedzibą loży masońskiej. Ponieważ był to także Dom Kultury, dziewczęta z Grünbergu uczyły się tam tańca.

Słuchając fascynującego wykładu dra Biszczanika nie sposób było nie zazdrościć bogatego życia towarzyskiego mieszkańców dawnego Grünbergu. Miasto tętniło życiem, a starówka cieszyła się obecnością wielu, wyjątkowych lokali gastronomicznych.

 

 

PODZIEL SIĘ

2 KOMENTARZE

  1. Niestety pan Biszczanik powiela stereotypy, czyli niepraewdę, którą łatwo rozpowszechnic jako prawdę. Szkoda.

Skomentuj

Please enter your comment!
Please enter your name here