Jeden z mieszkańców Zielonej Góry holował na lince auto. W środku samochodu holowanego nie było jednak kierowcy. – Co można było przewidzieć hol się zerwał i samochód wjechał w budynek uszkadzając go. Jak się okazało obydwa samochody nie miały ważnych badań technicznych oraz ubezpieczenia OC – informuje Małgorzata Barska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Nietypowe wezwanie policji w Zielonej Górze
Patrol ruchu drogowego został wezwany do zdarzenia drogowego, w którym został uszkodzony budynek warsztatu samochodowego przez samochód marki peugeot. – Jak się okazało sytuacja była wręcz kuriozalna. W samochodzie, który uderzył w budynek nie było kierującego. Peugeot był holowany na lince za samochodem marki Toyota. Linka się zerwała, a holowany Peugeot wjechał w budynek uszkadzając go – wyjaśnia M. Barska.
Policjanci ustalili, że kierującym w pierwszym pojeździe był 59-letni zielonogórzanin, który niezadowolony z szacunkowej ceny naprawy Peugeota zaproponowanej przez warsztat postanowił go „odholować”. Mimo chęci pomocy deklarowanej przez właściciela warsztatu zaczepił zwykłą linkę do Toyoty i Peugeota, a następnie ruszył. W drugim samochodzie nie było kierującego i – co było do przewidzenia – holowany pojazd zachowywał się zupełnie bezwładnie na drodze, nie było możliwości jakiejkolwiek nad nim kontroli. W pewnej chwili linka się zerwała i holowany Peugeot bezwładnie stoczył się i uderzył w budynek. Dodatkowo jak się okazało obydwa samochody nie mają obowiązkowego ubezpieczenia OC i nie mają ważnych badań technicznych.
Jak stwierdzili sami policjanci – różne absurdy spotykają na drodze, ale wczorajsze zdarzenie nawet dla nich było zaskoczeniem. Niefrasobliwy 59-latek zapłaci karę za brak ubezpieczenia, natomiast sprawa popełnionych wykroczeń będzie rozpatrywana przez sąd. Policjanci uznali bowiem, że w tej sytuacji kara grzywny w formie mandatu karnego byłaby nieadekwatna do stworzonego zagrożenia.
fot. KMP Zielona Góra